Pierzok – tradycyjne skubanie pierza

„W każdym domu, w którym były dorastające córki, chowano rokrocznie stado gęsi. Od wiosny do jesieni skubano je trzy razy, a pierze przechowywano na „górze” (strychu) w workach. Wychów gęsi był dla gospodarza tani, zaś dochody pokaźne. Pasło się to byle gdzie pod opieką dzieci, a po żniwach wałęsało stadami po ścierniskach.”
Pierzok, czyli darcie pierza, to staropolski zwyczaj, który został zapomniany w większości miejsc w Polsce. Skubanie pierza jest coraz mniej popularne, bo jest to bardzo pracochłonne zajęcie. Dawniej kobiety przy okazji darcia pierza miały okazję do spotkania się. Po zakończonej pracy w polu, po ubijaniu gęsi, w zimowe wieczory kobiety zasiadały przy stole, na którym wysypane były góry gęsiego pierza. Do gospody przychodziły sąsiadki, znajome kobiety i dziewczęta, aby skubać pierze. Był to czas na dawne opowieści o babkach i ciotkach. Izba zaczynała żyć, młodzi poznawali ciekawe historie z życia wzięte, rozbrzmiewały śmiechy i piosenki.
Trzeba było wiedzieć, w jaki sposób dobrze oddzielać chorągiewki i puch od twardych stosin. Jak pisze Józef Majchrzak w „Folklorze ziemi kępińskiej”1: „Zmagazynowane pierze nie nadawało się jeszcze do usypania pierzyn, bo tak zwane „koduchy” przebijałyby wsyp. Trzeba je więc było wpierw poskubać i oddzielić żeberka z piór. Była to żmudna praca, wymagająca czasu i wielu rąk. To też sąsiedzi wzajemnie sobie pomagali, zbierając się w zimowe wieczory na tak zwanych „pierzokach”. Po wyskubaniu całego zapasu pierza, grupa skubaczek przenosiła się do następnego domu, a we wsi było takich grup kilka. Pierze darły dziewczęta i kobiety zamężne”.
Każda z kobiet miała swoją miskę, do której wrzucała „krzep”, czyli puch i przebrane pierze. „Szych”, sztywna część pióra, która się nie nadawała do wypychania poduszek i pierzyn odrzucana była na podłogę albo do wiaderka. Jak wiadomo najcenniejsze były te drobne, małe i delikatne piórka, puch lekki i miękki, który na poduszki pod głowę się nadawał. Grubsze pióra szły na poduszki pod nogi.
„Za pomoc w skubaniu pierza, gospodyni częstowała co trzeci dzień kawą i plackiem. Na zakończenie miał miejsce hojniejszy poczęstunek z zabawą. Następnego dnia przenosiła się cała grupa skubaczek do innego domu, tam gdzie pierzyn potrzeba było córkom na wydaniu”.
Aby o tej dawnej tradycji nie zapomnieć Stowarzyszenie „Partnerstwo dla Krajny i Pałuk” z Nakła nad Notecią zorganizowało w świetlicy wiejskiej w Michalinie spotkanie dla członków i sympatyków Ekomuzeum Doliny Noteci, w formie tradycyjnego darcia pierza. Panie przypomniały nam dawne zwyczaje, które kiedyś były bardzo popularne, dziś niestety są już niemal zapominane. Zgodnie z tradycją było bardzo wesoło, nie obyło się bez ludowych przyśpiewek przy dźwięku akordeonu. Na stole góra pierza i zatopione w rozmowie i chichotach skubaczki. Nie zabrakło przepysznego jedzenia, jak czerniny z ziemniaczanymi kluseczkami, smalcu, klopsików i pasztetu z żurawiną. Wszystko na bazie gęsiny, przygotowane przez panią Ludmiłę, gospodynię z Michalina w powiecie nakielskim, która hoduje gęsi i zdobyła wiele nagród na regionalnych konkursach kulinarnych. Pierze unosiło się dookoła, a panie z uśmiechem na ustach skubały pióra. Każdy z obecnych myślał tylko o tym, aby nie kichnąć!
„Mężczyźni towarzyszyli wprawdzie skubaczkom, ale w samej czynności udziału nie brali, bo byli do tej roboty „niezdarni”. Ale i oni mieli swoje zajęcie. Z wikliny pletli koszyki lub „z mietlonek”, gospodarskie miotły. Przychodzili też kawalerowie, zwłaszcza tam, gdzie schodziły się nadobne dziewczęta. Wszak, to przecież najlepsza okazja do zalot i umizgów. Młodsi chłopcy, którym jeszcze nie godziło się przebywać w kompanii dorosłych kawalerów, urządzali w tym czasie różne psoty. A więc: znienacka wpuszczali do izby skubiących wróble, a te, przestraszone blaskiem światła, fruwały i porywały za sobą tumany pierza. Piski i gonitwy za ofiarą chłopięcych pomysłów nie miały wtedy końca.”
Jak wspomina pani Ludmiła, niegdyś Michalin słynął z tuczu gęsi, a we wsi prawie wszyscy gospodarze je hodowali. Teraz zajmuje się tym tylko kilku, a przecież gęsie pierze i puch jest doskonały na wypełnienia porządnych poduszek i pierzyn. Zdrowa, czysta gęś ma dobrej jakości pierze. Babcia mawiała: „chcesz mieć dobrego chłopa, dawaj mu brukiew z gęsiną i spać pod pierzyną”.
Bardzo podoba mi się pomysł Stowarzyszenia dla Krajny i Pałuk przypomnienia nam o Pierzoku. Kto z nas go pamięta, podobnie jak młócenie cepem czy też dawne sposoby kiszenia kapusty? Może to dobry temat na warsztaty? Dzieci w Zagrodach Edukacyjnych2 z entuzjazmem uczestniczą w podobnych zajęciach. Warto przypominać staropolskie tradycje.
Autorka korzystała z maszynopisu „Folklor ziemi kępińskiej”, pod red. dr Anny Weroniki Brzezińskiej.

Tekst i fot. Justyna Lesiewicz
Kujawsko-Pomorski Ośrodek
Doradztwa Rolniczego

Źródło:

1 „Folklor ziemi kępińskiej”, pod red. dr Anny Weroniki Brzezińskiej, Józef Majchrzak – urodzony w 1909 roku, niedokończony maszynopis znaleziony
w muzeum.
2 Gospodarstwa prowadzące zajęcia i warsztaty służące zachowaniu dziedzictwa kulturowego wsi w ramach Ogólnopolskiej Sieci Zagród Edukacyjnych.

Skip to content