Śladem ginących zawodów cz. III

Sporo już zaprezentowałam na powyższy temat, jednak „im dalej w las, tym więcej drzew”, dlatego korci mnie, aby jeszcze trochę informacji o zapomnianych profesjach przesączyło się na karty naszego miesięcznika. Wspominałam, że rozwój cywilizacyjny sprawił, iż wiele zajęć rzemieślniczych zaniknęło zupełnie, inne zaś istnieją do dziś, jednak najczęściej w formie niszowej, artystycznej.
W tym materiale skupię się na zawodach związanych z garderobą, galanterią skórzaną i usługami z tym związanymi. Na początek profesje związane z obróbką skór i futer. Garbarz to pojęcie nieobce nawet dziś, zakłady garbarskie funkcjonują bowiem, tyle że zajmują się obróbką skór zwierzęcych na skalę przemysłową. Niegdyś garbarze używali prymitywnych narzędzi służących do oczyszczania skór z tłuszczu i włosia. Skóry naturalne przetwarzano prawdopodobnie już w czasach ludów koczowniczo-łowieckich. Proces obrabiania, przetwarzania i garbowania skóry przeszedł ewolucję z wędzenia w dymie i usuwania wapnem włosia, aż do odkrycia garbników – substancji zawartych w niektórych gatunkach roślin, co dało z kolei początek bardzo ważnej części przemysłu skórzanego – garbowania roślinnego. Wyprawianie skóry za pomocą roślin trwało aż do końca XIX w. Dopiero wynalezienie przez Niemca – F. Knappa w 1858 roku soli chromu, pozwoliło znacznie uprościć i skrócić proces garbowania skóry i ukazało alternatywę dla garbowania roślinnego. A gdy powiedzieliśmy już o obróbce skóry, pora wspomnieć o kolejnych profesjach bazujących na tym surowcu. Na początek rymarz – rzemieślnik zajmujący się wytwarzaniem uprzęży konnych, siodeł, akcesoriów jeździeckich i skórzanych pasów pędnych. Zawód, jak zapewne się domyślamy, funkcjonuje do dziś. Jeździectwo to sport, hobby, rekreacja, hipoterapia – jest więc zapotrzebowanie na tego typu akcesoria. Kaletnik z kolei zajmuje się wyrobem oraz naprawą produktów ze skóry, np. torebek, walizek, pasków, czy portfeli. Jest to zawód znany od wieków, powoli jednak wypierany przez masową produkcję. Fachowcy ci są jeszcze pożądani na rynku pracy, choć przyznam, że trudno ich znaleźć. Wytwarzaniem wyrobów skórzanych, takich jak futra, czapki, kołnierze, ciepłe obuwie zajmuje się kuśnierz. Tradycyjnie sam wyprawiał on skóry, a wyroby szył i zdobił wyłącznie ręcznie. Część pracowni zachowało ten sposób pracy, pozostałe wykorzystują szycie maszynowe. Dawniej kuśnierze, podobnie jak na przykład bartnicy, posiadali własne cechy, regulujące zwyczaje, zasady zdobywania zawodu, rozsądzające spory.

Współczesny wyrób z tradycyjnej pracowni kuśnierskiej Jana Guziaka z Podchala. (Fot. www.ptpn.nowytarg.pl)

Po odzież udajemy się dziś zazwyczaj do licznych sklepów i galerii handlowych. W dawnych czasach jednak trzeba było być bardziej samowystarczalnym lub w znacznie większej mierze, niż współcześnie – korzystać z usług rzemieślników. W poprzednich artykułach wspominałam już o tkactwie, hafciarstwie. Innym bardzo starym zawodem, o czym świadczy chociażby to, że kilkakrotnie wymieniany jest w Biblii, jest folusznik. Trudnił się przygotowywaniem tkanin i czyszczeniem ubrań. Folował (spilśniał) sukno w celu zagęszczenia tkaniny i oczyszczenia jej z tłuszczów i klejów. Dobierał odpowiednią metodę zależnie od rodzaju materiału. Folusznik w pierwszej kolejności moczył utkaną tkaninę wełnianą w gorącej wodzie i ubijał przez kilka, a nawet kilkanaście godzin, przez co jej włókna ulegały ściągnięciu, kurczyły się i pokrywały powłoką pilśniową, tzw. kutnerem, tworząc grube i trwałe sukno. Roztwór do namaczania składał się z wody z dodatkiem na przykład moczu, mydła lub glinki folarskiej. Z około 30 metrów tkaniny wełnianej uzyskiwano 10–16 metrów sukna, a chcąc uzyskać sukno grubsze, cały proces powtarzano, niekiedy nawet dwukrotnie. Gotowe sukno czyszczono i suszono na słońcu. Proces ten wykorzystywano także do odnawiania, odświeżania i wybielania zabrudzonej odzieży. Do tego celu używano sporej wielkości urządzenia zbudowanego z wielkiej stępy, młotów i wału zwanego foluszem. Tą samą nazwą określano sam budynek, w którym znajdowała się machina i urządzenia pomocnicze. Folusze mechaniczne wykorzystywały siłę wody. Budowano je w Polsce od XVI wieku, szczególnie na Podhalu, gdzie pozyskuje się owczą wełnę w dużych ilościach, a z sukna wełnianego szyto większość elementów góralskich strojów. Folusze funkcjonowały tam jeszcze do połowy XX wieku. Stawiano je nad płynącą wodą – naturalnym potokiem lub poprowadzoną od niego przykopą – często w pobliżu młyna i gonciarni, czasem także tartaku. Jego warsztat pracy znajdował się w foluszu, czyli specjalnym miejscu wyposażonym w maszyny do obróbki materiałów. Dzisiaj folusznik może znaleźć zatrudnienie w różnych pralniach i zakładach zajmujących się czyszczeniem i obróbką materiałów.
Szmuklerz, nazywany również pasamonikiem, był rzemieślnikiem zajmującym się wytwarzaniem różnych wyrobów pasmanteryjnych, m.in. pasów, galonów, frędzli, sutaszy, pomponów, wstążek czy taśm służących zwykle do obszywania ubrań i tkanin. Termin pasamonictwo pochodzi od określenia „pasamon” (z włoskiego passamano), które dawniej służyło do nazywania wyrobów szmuklerskich. Padło tu określenie sutasz. Jest to rodzaj haftu ręcznego, do którego wykorzystuje się paski tkaniny zwane sutaszami. Technika znana była już w starożytnych Chinach, a współcześnie jest wykorzystywana do tworzenia biżuterii. Kunsztowna konstrukcja ozdób, użycie kamieni szlachetnych i pracochłonny proces tworzenia sprawiły, że biżuteria z sutaszu stała się luksusowym i modnym wyrobem, kupowanym głównie przez fanów nietuzinkowych i wyrazistych ozdób.

Kolczyki wykonane metodą soutache (sutasz). (Fot. mokkaa.art-madam.pl)

Oglądając średniowieczne malowidła uwagę przykuwają stroje z tamtych czasów. Najciekawsze są szczegóły, na przykład obuwie, które wydało mi się dziwaczne, póki nie dowiedziałam się o kolejnym starodawnym rzemieślniku. Mam na myśli patynkarza zwanego też patenikiem lub pantoflarzem. Wykonywał on buty i klapki, które zwano patynkami. Na początku były to drewniane nakładki na buty. Przyjęły się w Europie w XIII wieku. Miało to związek z rozpowszechnieniem się mody na wydłużone na całą stopę sukienne nogawice z doszytą skórzaną podeszwą. Drewniane podeszwy patynek przymocowywano do stopy za pomocą skórzanych pasków, osłaniając tym samym ciżmy i trzewiki przed wilgocią i błotem. Początkowo obuwie to wkładano przed wyjściem na ulicę, zdejmowano jednak przed wejściem do mieszkań. W XV wieku patynki przestały pełnić jedynie funkcje ochronne, stając się po prostu elementem stroju. Zaprzestano zdejmowania ich przed progiem domów i noszono swobodnie w pomieszczeniach. Wyróżniamy trzy typy patynek: drewniane, z wyraźnie wyróżnionymi obcasami i wcięciami, z litego kawałka drewna (może być dzielony na śródstopiu, ze skórzanym zawiasem) oraz zrobione z wielu warstw skóry, często określane mianem sandałów. Z pantoflarza zawód ewoluował do szewca. Buty skórzane szyte były na miarę, a w niższych warstwach społecznych stanowiły luksus nie do osiągnięcia. Jeszcze przed II wojną światową i w latach powojennych w biednych wielodzietnych rodzinach dzieci chodziły boso. Często była jedna para butów na kilkoro rodzeństwa. Buty zakładało się na wielkie okazje, na przykład do kościoła. Oczywiście drogę do świątyni pokonując boso, aby nie zniszczyć cennego obuwia, zakładało się je przed wejściem na nabożeństwo. Współcześnie szewc ma coraz mniej pracy i niewielu decyduje się na prowadzenie zakładu. W epoce powszechnego konsumpcjonizmu i zalewu rynku przez tanie produkty nie opłaca się ich naprawiać. Z obuwiem kojarzy się jeszcze jedna profesja – pucybut. Kiedyś praktycznie na każdym rogu ulicy w większym mieście można było spotkać pucybuta i skorzystać z jego usług. Pucybuci zajmowali się czyszczeniem butów. Zarabiały w ten sposób nawet dzieci, bo to jeden z prostszych fachów. Stał się symbolem początku drogi do sukcesu – „od pucybuta do milionera”.

Pieter Bruegel, Walka karnawału z postem. Postać symbolizująca post nosi patynki bezpośrednio na bosych stopach (Fot. niezlasztuka.net)

Frank Kunz – Wytwórca butów (patynek), XV w., (Fot. almanach.historyczny.org)
Nakrycia głowy to równie istotny element garderoby, co obuwie. Z ich wytwarzaniem związane są również konkretne profesje. Zacznijmy od modystki. Jej specjalność to wytwarzanie kapeluszy oraz różnego rodzaju dodatków do nich, np. woalek, kwiatów. Modystki zajmowały się także wykonywaniem wianuszków, np. do Pierwszej Komunii Świętej. Co ciekawe, zawód ten istnieje do dziś, choć jest zajęciem niszowym, gdyż współcześnie noszenie wykwintnych nakryć głowy nie jest tak popularne, jak za dawnych czasów. Jest to jednak szansa dla osób uzdolnionych artystycznie i manualnie. Modystka odtwarza te części garderoby z szablonu, gotowego projektu bądź też tworzy własne projekty. Taka praca może być dobrym źródłem dochodu. Zawód modystki można zdobyć na drodze kształcenia rzemieślniczego. Możliwe jest również szkolenie praktyczne (przyuczenie) na stanowisku pracy i zdobywanie doświadczenia w trakcie pracy. Modystka powinna brać udział w szkoleniach organizowanych przez organizacje branżowe, w pokazach mody oraz targach producentów materiałów włókienniczych i dodatków oraz śledzić na bieżąco trendy mody. Pokrewną profesją jest czapnik (kapelusznik). Profesjonalista w tej dziedzinie wykonywał ręcznie kapelusze, berety, cylindry, a nawet nakrycia głowy do jazdy konnej. W tym momencie przypomina mi się istniejący do niedawna w moim rodzinnym mieście sklep z męskimi nakryciami głowy, w którym mój tata kupował kaszkiety. Najciekawszą rzeczą z punktu widzenia dziecka był dla mnie przyrząd do rozciągania zbyt ciasnych czapek. Przyrząd miał kształt drewnianej głowy, którą można było rozszerzać przy użyciu ręcznej korbki. Rozciągane czapki trzeszczały z lekka, niestety nie usłyszałam nigdy charakterystycznego „trrrach”.

Lucyna Kolbusz, modystka z Wrocławia, prowadzi swój zakład od 1958 roku.(Fot. radiowroclaw.pl)
Teraz wspomnę o kolejnej części garderoby, bardzo kobiecej. Gorsety znane były w Europie już w XIV w. Choć ich kształt zmieniał się przez lata, ostatecznie przetrwały do dziś. Noszone są nie tylko jako kostiumy przy rekonstrukcjach historycznych, ale stanowią zwykły element garderoby, choć wysokiej jakości. Ich szyciem zajmuje się gorseciarka. Nadmienię, że nie jest to zawód zarezerwowany tylko dla kobiet. Obecnie takie osoby najczęściej pracują w teatrach jako kostiumografowie i przygotowują stroje na potrzeby sztuk teatralnych i filmów. Gorseciarki wykonują też biustonosze na miarę, specjalistyczną bieliznę dla osób ze schorzeniami kręgosłupa czy alergią oraz bieliznę korygującą lub wyszczuplającą sylwetkę. Na przestrzeni ostatnich lat gorseciarstwo w Polsce rozwinęło się. Zwiększył się popyt na gorsety szyte na miarę, nietypowe stroje nie tylko do użytku w teatrach. Obecnie w Polsce funkcjonuje około 20 gorseciarek, również w naszym województwie można je znaleźć. Nie ulega jednak wątpliwości, że jest to zajęcie niszowe, podobnie jak krawiectwo. Odzież szyta na miarę jest towarem luksusowym, sporo droższym od towaru sklepowego. Decydują się na jej zakup osoby zamożne, mające szczególne wskazania zdrowotne albo o nietypowej sylwetce czy też lubujące się w oryginalnych strojach.
W czasach PRL popularny był zawód repasaczki. Repasacja (z francuskiego rapiéçage, czyli naprawa, łatanie), nazywana również podnoszeniem oczek, polegała na ręcznej naprawie zniszczonych pończoch, rajstop bądź skarpet. W technice tej wykorzystuje się specjalną igłę, zakończoną haczykiem i zapadką, dzięki której możliwe jest przewlekanie bardzo cienkich nici i w rezultacie dorobienie uszkodzonych części. Zawodem tym tradycyjnie zajmowały się przede wszystkim kobiety. Do wykonywania pracy repasaczki przydawał się duży zapas cierpliwości oraz dobry wzrok. W Polsce po II wojnie światowej zawód repasaczki był bardzo popularny, co wynikało z faktu, że zakup nowych, dobrej jakości rajstop był niezwykle trudny i kosztowny. Cena repasacji była zaś relatywnie niska, a rajstopy po naprawie wyglądały praktycznie jak nowe. Sytuacja ta utrzymywała się zwłaszcza w latach 60. XX wieku i trwała mniej więcej do końca lat 80. Repasacji można było się nauczyć głównie od mam i babć bądź na kursach organizowanych niekiedy obok kursów kroju i szycia. Obecnie punkty repasacji praktycznie zniknęły.
Kształtowanie się poszczególnych zawodów uzależnione jest od rozwoju technologii, stopnia ucywilizowania społeczeństw oraz ich potrzeb. Myślę, że przedstawiony artykuł dobrze ilustruje ten proces.

Anna Dykczyńska, KPODR
Opracowano na podstawie:
– „Ginące zawody na europejskim rynku pracy – kompendium wiedzy o organizacji szkoleń w wybranych zawodach ginących” pod red. M. Zając, M. Hince, Europejskie Centrum Kształcenia i Wychowania OHP w Roskoszy, 2017,
– ginącezawody.com.pl, praca.gov.pl (klasyfikacja zawodów), szlakiemrzemiosla.pl, europell.pl, lasy.gov.pl, polki.pl, podroze.onet.pl, bieszczader.pl, niezlasztuka.net.pl, staremiastoelblag-mah.blogspot.com, etnomuzeum.eu, https://ethnomuseum.pl/blog/technologiczne-tajniki-welny/.

 

Skip to content