Edukacja w zagrodzie – Czy stodoła to też szkoła?

Jako zagorzała zwolenniczka nauczania poprzez doświadczanie, dziękuję losowi, że przyszło mi wychowywać się w rodzinie ogrodniczej, w domu pełnym pogubionych śrubek i „patentów” mojego ojca. To tam dowiedziałam się, że wiedza jest kluczem do samostanowienia, a nauka to nie tylko książki i szkolna ławka, lecz przede wszystkim otaczający nas świat – pełen dzikości, ale też prawidłowości.

Mój tata potrafił okiełznać prąd. Dobrze pamiętam to uczucie, kiedy sam, od podstaw, zrobił dla mnie mały silnik na zajęcia z fizyki i po podłączeniu do baterii wprawił wirnik w ruch. Ze skupieniem w oczach i spokojem w głosie objaśniał zasadę jego działania, tak jakby to była zupełnie przeciętna umiejętność każdego super taty i oczywistym miało być, że w związku z tym ja również od tej pory mam zaliczać się do zaszczytnego grona panujących nad żywiołami. Bez żalu stwierdzam, że pozostałe zagadnienia z zakresu fizyki są dla mnie nadal czarną magią. Jaki więc sens w przytaczaniu tego wspomnienia Tobie, Czytelniku? Otóż, choć kariera elektryka jest poza moim zasięgiem, to tamto zdarzenie nauczyło mnie dwóch rzeczy. Po pierwsze: mój tata jest super (chyba nie można się z tym nie zgodzić, prawda?), a po drugie: to jest logiczne. I proste. I da się zrobić! A już zupełnie schodząc na ziemię, to praktyczna prezentacja zagadnienia przedstawianego w tamtym czasie jedynie w formie schematów na kartach podręcznika do fizyki, pozwoliła nie tylko na dogłębne jego zrozumienie, ale także stanowiła możliwość ukazania dziecku osoby nauczyciela (wiedzącego), jako kogoś po prostu… odlotowego! A jeszcze sugestia, że ono też tak może… i już! Jak nie cały bakcyl, to chociaż pół złapane. I wiem co teraz myślą co niektórzy czytelnicy – że to było kiedyś, a kiedyś dzieci były bardziej zainteresowane nauką, a teraz są komputery, smartfony… Albo, że z tym dzieckiem było tak, ale z innym to już niekoniecznie… itp. itd. Co do drugiej opinii, to oczywiście nie można generalizować, choć naturalną cechą dzieci jest ciekawość i potrzeba rozumienia otaczającego je świata. Natomiast z pierwszą zgodzić się nie mogę. Kiedyś dzieci były tak samo niezainteresowane nauką, jak dziś. Tylko rozrywki były inne. Z rówieśnikami spotykały się face to face*, a nie on-line i to najczęściej w pięknych okolicznościach przyrody na trzepaku. Ale żarty na bok, bo faktycznie dzieje się dzisiaj tak, że życie młodzieży i coraz częściej również dzieci toczy się on-line. To w sieci następuje komunikacja z rówieśnikami i to media społecznościowe wytyczają coraz to wyższe standardy przystępności, natychmiast podsuwając optymalne dla danej sytuacji rozwiązanie, czym nieuchronnie zachęcają rozwijające się mózgi do skracania procesu myślowego. Czy to źle czy dobrze? Nie mnie oceniać. Kiedyś uważano, że prąd to diabelstwo, a okazał się całkiem przydatny dla rozwoju ludzkości, więc może i to popchnie przyszłe pokolenia ku doskonałości. Bo przecież dzisiejsza młodzież też potrafi się uczyć. Z łatwością przyswaja wiedzę dotyczącą programów czy gier komputerowych. W czym więc tkwi problem z nauką w szkole? I dlaczego korepetycje stały się niemalże naturalną częścią procesu edukacji?

Odpowiedź wydaje mi się dość prosta, tylko trzeba na tę kwestię spojrzeć bez emocji. Czego dzieci uczą się najchętniej? Tego co się w ich opinii przyda. W takim wypadku życie pantofelków często ląduje w przegródce z napisem „abstrakcja”, podczas gdy ich życie toczy się w dużej mierze w rzeczywistości wirtualnej.

Jest także kwestia przystępności przekazywanych treści. Jak porównać czytanie książki do skanowania treści witryny internetowej? Myślę, że na tym etapie przydałoby się pewne sprostowanie. Ja absolutnie nie wywyższam jednej strony nad drugą, tylko zwracam uwagę, że jednak są tu strony. O ile wiedza, którą powinien przyswoić sobie młody człowiek do czasu egzaminu maturalnego, nie zmieniła się jakoś drastycznie w przeciągu ostatnich, powiedzmy, dwudziestu lat, o tyle młody człowiek zmienił się bardzo. Patrząc z tej perspektywy korepetytor zdaje się być w mniejszym stopniu nauczycielem, a raczej tłumaczem. I znów powraca pytanie: czy to źle czy dobrze?

Jeszcze jedno wyjaśnienie dla tych z czytelników, którzy zastanawiają się skąd w ogóle pomysł na popełnienie tego typu artykułu przez osobę bez wykształcenia pedagogicznego i skąd też tyle śmiałych tez. W latach 2022– –2023 miałam ogromną przyjemność koordynować projekt „Gospodarstwo edukacyjne – innowacyjna forma przedsiębiorczości na obszarach wiejskich”, realizowany przez Kujawsko-Pomorski Ośrodek Doradztwa Rolniczego w Minikowie we współpracy ze Stowarzyszeniem Gospodarstw Edukacyjnych Województwa Śląskiego. W ramach tej operacji KPODR przeprowadził obszerne badania, służące określeniu możliwości nawiązania trwałej współpracy pomiędzy gospodarstwami edukacyjnymi a placówkami oświatowymi (przedszkola, szkoły podstawowe, licea/technika), celem realizacji podstawy programowej. Czyli szukaliśmy odpowiedzi na pytanie „Czy stodoła to też szkoła?” i jeśli tak, to w jakim stopniu regularne wizyty grup szkolnych lub przedszkolnych w gospodarstwie edukacyjnym mogą wspierać nauczanie konwencjonalne, czyli w klasie. Powyżej zaprezentowane tezy są wynikiem przeanalizowania 600 ankiet i przesłuchania ponad 50 godzin nagrań wywiadów z nauczycielami, w których jasno widać ogromną potrzebę stosowania uczenia się przez doświadczanie. Powtarzały się również głosy ostrzegające o problemach dzieci, a zwłaszcza młodzieży, w przyswajaniu wiedzy ze źródeł pisanych – sugestia o skanowaniu tekstu w poszukiwaniu odpowiedzi, niźli analizowania treści i wyciągania wniosków. Na stronie www.kpodr.pl w zakładce PROJEKTY znajduje się link do podstrony dotyczącej tego projektu. Znajdą tam Państwo raport z przeprowadzonych badań – zachęcam do odwiedzin i zapoznania się z jego treścią, szczególnie osoby zainteresowane prowadzeniem gospodarstwa edukacyjnego.

Buszująca w zbożu (Fot. D. Bareya)

Lekcja dojenia krowy i opowieści o mleku w jednym z gospodarstw edukacyjnych (Fot. D. Bareya)

Biorąc pod uwagę opinie respondentów – nauczycieli, jak i zdanie osób prowadzących zajęcia w gospodarstwach edukacyjnych, krystalizuje się pewien pomysł: A jakby tak wykorzystać tę naturalną, dziecięcą ciekawość świata i możliwie najszybciej wdrożyć do codziennej, szkolnej rutyny zajęcia praktyczne w pięknych okolicznościach przyrody? Tym razem już tak na serio. Z gospodarzem – ekspertem, który wie co i jak, i zechce podzielić się tą wiedzą. Ale też gospodarzem, który będzie wiedział jak zainteresować odbiorców, w zależności od etapu nauczania na jakim się znajdują (kwestia przygotowania metodycznego gospodarzy była najczęściej poruszaną w kontekście obaw nauczycieli, dotyczących realizacji podstawy programowej w gospodarstwie rolnym). Bo jeśli problem wynika z nadmiernego oddalenia się zainteresowań uczniów od oferty szkolnictwa, to może spróbować dodać do procesu nauczania nową wartość? A gdyby udało się tę wartość zaproponować na wczesnym etapie rozwoju dziecka, czyli właśnie na etapie kształtowania się systemu wartości? Co ciekawe, to działalność Ogólnopolskiej Sieci Zagród Edukacyjnych ma właśnie podłoże ideologiczne.

Centrum Doradztwa Rolniczego w Brwinowie, Oddział w Krakowie, przy wsparciu wojewódzkich ośrodków doradztwa rolniczego, od 2009 roku koordynuje działaniami Ogólnopolskiej Sieci Zagród Edukacyjnych (w skrócie: OSZE), zrzeszającej solidnie ponad 300 obiektów w skali kraju. Celem jej działania jest podnoszenie prestiżu zawodu rolnika, upowszechnianie wiedzy na temat pochodzenia żywności, różnicowanie pozarolniczej działalności na obszarach wiejskich oraz zachowanie dziedzictwa kulturowego wsi. Działania Sieci mają też bardzo konkretny, choć dalekosiężny cel, jakim jest włączenie do podstawy programowej wychowania przedszkolnego i kształcenia ogólnego wskazania zagród edukacyjnych, obok Ośrodków Edukacji Leśnej, jako miejsca realizacji edukacji w formach pozaszkolnych. Jednocześnie wielokrotnie w rozmowach z nauczycielami, przeprowadzonymi w ramach wyżej przytoczonych badań, pojawiała się jeszcze jedna, bardzo ważna wartość organizacji wyjazdów z uczniami poza teren szkoły/przedszkola – wychowawcza. Czyli z jednej strony respondenci doceniali możliwość praktycznego zaprezentowania, jak można w życiu wykorzystać biologię, matematykę czy fizykę, a z drugiej podkreślali jak cenny jest czas, który grupa spędza poza środowiskiem ubranym w ramy typowo szkolne. Taki wyjazd może pokazać wychowawcy jak kształtują się relacje w grupie, kiedy znajdzie się ona w nowym otoczeniu, jak również umożliwia wyłapanie problemów,  z którymi borykają się podopieczni, a które mogą umknąć uwadze nawet najbardziej doświadczonego nauczyciela. Lekcja w niestandardowym miejscu, poza wyjściem ze szkolnej rutyny, niesie również okazję do przełamania własnych słabości. Uczniowie w sposób bardziej spontaniczny, niż w dobrze znanych czterech kątach klasy, reagują na prezentowane im treści i stawiane przed nimi zadania. W takim układzie rolą gospodarza jest angażujące i interesujące przedstawienie omawianego zagadnienia, a nauczyciela – zapewnienie poczucia bezpieczeństwa i przyjaznych warunków podczas pracy z grupą. Wszystkich 40 respondentów biorących udział w rozmowach z prowadzącymi badania przypisywało wyjazdom wiele korzyści zarówno ze sfery edukacyjnej, jak i wychowawczej.

Regulamin OSZE jasno określa zakresy tematyczne programów edukacyjnych, z którymi Sieć się identyfikuje. Są to:

– produkcja roślinna,

– produkcja zwierzęca,

– przetwórstwo płodów rolnych,

– świadomość ekologiczna i konsumencka,

– dziedzictwo kultury materialnej wsi, tradycyjne zawody, rękodzieło i twórczość ludowa.

Widać, że na pierwszy plan wysuwają się typowo rolnicze zasoby miejsca i to właśnie one stanowią o jego wartości edukacyjnej. Nauczyciele mają jednak pewne wątpliwości co do możliwości nawiązania trwałej współpracy z gospodarzami. Zgłaszane przez wychowawców obawy, co było nieco zaskakujące, niespecjalnie dotyczyły zagrożenia wypadkiem, związanym z ewentualnym niewłaściwym przygotowaniem gospodarstwa do przyjmowania grup dzieci i młodzieży szkolnej. Nauczyciele oczekują, że osoba decydująca się na prowadzenie tego typu działalności wie, w jaki sposób zabezpieczyć swój obiekt i ograniczyć ryzyko wystąpienia niepożądanych zdarzeń. W tym kontekście widzą gospodarza jako eksperta lub też powołują się na znane chyba nam wszystkim porzekadło: „płacę – wymagam”. Nieco pod górę robi się jednak przy kwestii wartości edukacyjnej takiej wizyty, a dokładniej umiejętności połączenia przez gospodarza danego zagadnienia z realizacją podstawy programowej. Himalaje natomiast witają nas, gdy temat zbacza na zdolność prowadzącego do pracy z konkretnymi grupami wiekowymi, bo przecież skąd rolnik może takie rzeczy wiedzieć? I faktycznie, Ogólnopolska Sieć Zagród Edukacyjnych nie narzuca gospodarzom konieczności zdobycia wykształcenia pedagogicznego, jednak to nie znaczy, że go nie posiadają. Prowadzenie gospodarstwa edukacyjnego jest dla wielu z nich, w tym kobiet – żon gospodarzy, matek swoich dziatek i nierzadko też nauczycielek, drogą do realizowania pasji na własnych warunkach. Często również brak wykształcenia kierunkowego jest nadrabiany wieloletnim doświadczeniem na polu prowadzenia zajęć w ramach edukacji pozaformalnej oraz ogromnym zapałem do pracy.

Jeśli poważnie myślimy o zawiązaniu trwałej współpracy pomiędzy gospodarstwami edukacyjnymi i placówkami oświatowymi, to zdecydowanie powinniśmy zacząć od lepszego poznania wzajemnych potrzeb i możliwości. Szczęśliwie pierwsze kroki już za nami, więc wszystkich pragnących wejrzeć w rzeczywistość, czy to gospodarzy czy też nauczycieli, jeszcze raz zachęcam do odwiedzenia strony projektu „Gospodarstwo edukacyjne – innowacyjna forma przedsiębiorczości na obszarach wiejskich”. Poniżej natomiast przedstawiam przedsmak tego, co mają do zaoferowania niektóre z naszych kujawsko-pomorskich zagród edukacyjnych.

Edukacyjna Zagroda Wiejska w Kozielcu (powiat bydgoski) – Alicja Ożóg

Pani Alicja to prawdziwa gospodyni (Fot. A. Ożóg)

Wnętrze ziołowej chatki w Edukacyjnej Zagrodzie Wiejskiej (Fot. A. Ożóg)

Zagroda Edukacyjna w Kozielcu powstała w 2011 roku. Działalność edukacyjna i warsztatowa prowadzona jest tu na bazie aktywnego gospodarstwa rolnego o powierzchni 10 ha. Obiekt obsługuje szeroki wachlarz odbiorców: dzieci od 3. roku życia, młodzież szkolną, dorosłych, seniorów, osoby z niepełnosprawnościami. Organizowane są również warsztaty wyjazdowe, a oferta zawsze dostosowana jest do pory roku. Rok szkolny rozpoczyna się tradycyjnymi wykopkami ze zbieraniem ziemniaków, degustacją, pracą plastyczną i zapoznaniem uczestników z pracami polowymi i metodami przetwarzania żywności. Na przełomie listopada i grudnia oferta związana jest z tradycjami Świąt Bożego Narodzenia, a cała Zagroda zmienia wystrój na świąteczny. Grupy feryjne mogą uczestniczyć w zajęciach rękodzielniczych. Jako że są to starsze dzieci, zajęcia dotyczą technik plecionkarstwa lub florystyki. Po feriach, ale jeszcze przed Świętami Wielkanocnymi, proponowane są przyjazdy do placówek oświatowych z małymi pisklętami. Z kolei Wielkanoc to piękna przygoda z nowym życiem w Zagrodzie – to wspaniały okres na obserwację przyrody. Goście zapoznają się również z tradycjami dotyczącymi tych świąt. Po przerwie świątecznej nadchodzi czas na realizację zajęć „Zobacz jaka wiosna w zagrodzie jest radosna”. O tej porze roku dużo się dzieje, więc również program jest bogaty: wysiew nasion, spacer po ziołowym zakątku, wykluwanie się piskląt, wylot pszczół, obserwacje owadów, a poza tym również zabawa w tradycyjnej pralni, dojenie sztucznej krowy Marcysi i przejazd wozem drabiniastym na ognisko. Wakacyjna oferta jest skierowana do starszych, półkolonijnych dzieci, które doceniają możliwość karmienia zwierząt czy udział w zajęciach ze ścieżki mleka i zjedzenia chlebka z własnoręcznie zrobionym masłem. Na terenie gospodarstwa znajduje się duża sala szkoleniowa – udekorowana zgodnie z porą roku, ziołowa chatka, chata skrzata i wiele innych ciekawych miejsc i zakamarków, wartych odkrycia i zobaczenia.

Lawendowa Zagroda (powiat inowrocławski) – Karolina Grontkowska

Pozyskiwanie olejku lawendowego to zajęcie z pogranicza nauki i sztuki (Fot. www.zagrodaedukacyjna.pl)

Miejsce przesiąknięte zapachem lawendy i wyjątkowym klimatem polskiej wsi. Od 2013 roku właściciele uprawiają z pasją lawendę różnych odmian, dzięki czemu gospodarstwo stało się największym lawendowym polem na Kujawach i jednym z większych w Polsce (ok. 1 ha upraw). Znajdujące się w ofercie warsztaty dla dzieci i dorosłych, prowadzone są przez wykwalifikowaną kadrę i pozwalają poznać tę aromatyczną roślinę wszystkimi zmysłami. Materiały wykorzystywane do zajęć pochodzą w całości z gospodarstwa, stąd tematyka programów jest uzależniona od dostępności surowca. W okresie kwitnienia lawendy (czerwiec – lipiec) warto podążyć „Zmysłowym szlakiem lawendy”, gdzie podczas spaceru w terenie uczestnikom prezentowane są odmiany, kolory i mnogość jej zapachów. Dowiedzą się jak ją uprawiać, zrywać i przetwarzać, a także co można z niej zrobić i jak wykorzystać ją w domu. W trakcie zajęć ogrodniczych poznają sposoby rozmnażania roślin i sami spróbują rozmnożyć lawendę „z listeczka”. Odwiedzą stodołę, gdzie dowiedzą się jak prawidłowo suszy się zioła, a na warsztatach z lawendowej młócki okruszą na sitach kwiatki do woreczków zapachowych i skosztują lawendowego napoju. Znajdzie się również czas na zerwanie bukietu i pamiątkowe zdjęcie na tle kwitnącej lawendy. Od maja do października można skorzystać z propozycji skierowanej do nieco starszych grup, jaką jest „Olejkowy zawrót głowy – aromaterapia i perfumeria”. Czym jest olejek eteryczny i dlaczego nazywamy go lekarstwem z ziemi? Gdzie znajduje się w roślinie i do czego jej służy? Czym tak naprawdę jest aromaterapia, jakie są formy jej stosowania i jakie olejki stanowią absolutne „must have” w domowej apteczce? Odpowiedź na te i na inne pytania uczestnicy zajęć znajdą podczas destylacji olejku z kwiatów lawendy w miedzianym alembiku, wwąchiwania się w różne olejki świata dostępne w kolekcji gospodyni oraz komponowania własnych, spersonalizowanych perfum. Z kolei wiosna w Lawendowej Zagrodzie to idealny czas na zgłębienie tematyki zielarstwa w ramach programu „Ziołowe moce”. Podczas spaceru po okolicznych łąkach, ogródku ziołowym i lawendowym polu uczestnicy warsztatów zbierają sezonowe zioła. Naukę ich rozpoznawania wieńczy przygotowanie nietypowych zielników, skosztowanie ziołowej herbatki i przyrządzenie lawendowego specyfiku.

W obu wymienionych wyżej zagrodach edukacyjnych kładzie się szczególny nacisk na to, by przekazywane informacje pokrywały się z założeniami podstawy programowej i stanowiły ciekawy sposób przedstawienia zagadnień teoretycznych w formie zajęć praktycznych.

Aleksandra Hapka, KPODR w Minikowie

Skip to content