Wesołe jest życie staruszka…

– Na starość nie ma lekarstwa, ale są gospodarstwa opiekuńcze. Dzięki Bogu – tak uważają podopieczni „Siedliska przy Bukach” we wsi Budy pod Brodnicą. Jest ich pięcioro – cztery panie i „rodzynek” pan Antoni, prywatnie mąż pani Basi. Pani Basia ma 72 lata i jest po wylewie, przez co ma pewne ograniczenia ruchowe, natomiast nie ma żadnych ograniczeń w żywiołowych kontaktach z innymi podopiecznymi.

– Od niedawna tu jesteśmy, od początku stycznia. Przyjeżdżamy razem z mężem samochodem z Brodnicy – mówi pani Basia. – Córka mieszka we Włoszech, a syn w Brodnicy. Oni mają swoje sprawy, a my mamy dużo czasu, i ciągle apetyt na życie. Rozmawiamy, gramy, czytamy, a przede wszystkim dobrze się ze sobą czujemy. Dużo młodzieńczej energii wnosi wolontariuszka Marta, ciągle ma nowe pomysły, przynosi gry, piecze smakołyki i jest dobrym duchem naszych spotkań. Kurs trwa tylko pół roku, ale później chcemy się dogadać co do dalszego ciągu z opiekunką Anią, którą znam od lat, jeszcze z Brodnicy.

Anna Romanowska jest opiekunką i wraz z mężem właścicielką gospodarstwa opiekuńczego, prowadzącego kursy dla podopiecznych od stycznia ubiegłego roku. Mąż Stanisław jest wolontariuszem, podobnie jak córka Marta, od niedawna absolwentka Międzynarodowej Gospodarki Turystycznej na uniwersytecie w Poznaniu.

– O „Zielonej Opiece” dowiedziałam się na szkoleniu zorganizowanym przez Kujawsko-Pomorski Ośrodek Doradztwa Rolniczego. To było pod koniec 2016 roku w Tucholi. Dyrektor Ryszard Kamiński z KPODR opowiadał o tym, jak wyglądają i jak funkcjonują gospodarstwa opiekuńcze w Holandii, i namawiał do przeszczepienia tego pomysłu na polski grunt. Razem z mężem postanowiliśmy spróbować. Do Wąbrzeźna jeździliśmy na szkolenia dla opiekunów i wolontariuszy, a od stycznia ubiegłego roku prowadzimy gospodarstwo opiekuńcze. Dzisiaj możemy powiedzieć, że ten pomysł to strzał w dziesiątkę. Społeczeństwo nam się starzeje, starych ludzi jest coraz więcej, pozostawienie ich samym sobie przyspiesza proces starzenia. U nas odżywają, dużo rozmawiamy, wspólnie jeździmy do kina, teatru czy na solanki do Grudziądza. O godzinie 13 podajemy obiad. Dobry obiad. Ja mam wykształcenie gastronomiczne i za punkt honoru sobie stawiam, żeby moje jedzenie wszystkim smakowało. Nasi podopieczni przebywają u nas od poniedziałku do piątku, do 8 godzin dziennie. Wspólnie obchodzimy uroczystości – urodziny, imieniny. Pomagamy w zachowaniu higieny, co u osób starszych często bywa dużym problemem. Mamy specjalnie przystosowane toalety. Posiadamy sprzęt do ćwiczeń gimnastycznych i rehabilitacyjnych. Teraz jest zima, więc czas spędzamy w domu, ale jak tylko słoneczko przygrzeje, wychodzimy na dwór. Spacerujemy na świeżym powietrzu, a kto daje radę, pomaga w warzywniku. Wspólnie robimy też przetwory z warzyw i owoców. Od problemów egzystencjalnych mamy panią Elwirę, która systematycznie nas nawiedza. Właśnie znajdujemy się w pokoju zwierzeń, w którym pani psycholog, sam na sam, przeprowadza rozmowy z osobą tego potrzebującą. Pani Elwira jest jak dobry ksiądz – wysłucha, przytuli, pocieszy i rozgrzeszy… Uważam, że zarówno rząd, jak i samorządy, powinni wspierać takie inicjatywy jak „Zielona Opieka”. Myślę, że w końcowym rozrachunku opłaciłoby się to zarówno państwu, jak i beneficjentom tego trafionego projektu. Wiem, że KPODR złożył wniosek o dofinansowanie dalszego ciągu projektu w Urzędzie Marszałkowskim. Trzymamy kciuki za mądre decyzje urzędników.

Z pokoju dochodzi głośny gwar, co chwilę ktoś wybucha śmiechem.

– To Marta przyniosła nową grę. Najwyraźniej spodobała się. – wyjaśnia pani Anna.

Kiedy żegnamy się z gospodarzami i podopiecznymi, podchodzi do nas pani Wiesława, pokazuje zdjęcia w komórce z czasów, gdy była sekretarzem gminy Brodnica. Pokazuje też zdjęcia ze wspólnych wypadów „zielonych” kursantów. – To jest moja najnowsza historia – mówi.

 

Piotr Kociorski

Kujawsko-Pomorski Ośrodek                           

Doradztwa Rolniczego

Fot. M. Rząsa

Skip to content