Lato w pełni

Lato w pełni i część z Państwa już wypoczywa albo ma zaplanowany wypoczynek. Niezdecydowanym proponuję wyjazd na łono przyrody. Wybierając pobyt w gospodarstwach agroturystycznych będą Państwo najbliżej natury. Baza gospodarstw jest dostępna na naszej stronie internetowej, odsyłam zatem do niej i nie będę opisywać walorów tych miejsc. Chcę zwrócić Państwa uwagę na inne zalety wypoczynku na wsi.

Choć w jeden dzień zachęcam do wstania przed świtem. Zanim pojawią się pierwsze promienie słońca wysłuchają Państwo ptasiego koncertu. Skrzydlaci artyści zaczynają się budzić i skala tonów i głosów stopniowo narasta. Dla melomanów będzie to niezapomniane przeżycie.  Później, w gwarze dnia trudniej usłyszeć i podziwiać ptasie trele. Skoro już Państwo wstali tak wcześnie, to na miejsce koncertu dobrze jest wybrać skraj pól i lasów. Poznają Państwo wtedy mieszkańców tych dwóch ekosystemów. W nocy zwierzęta mieszkające w lesie wychodzą na pola w poszukiwaniu pożywienia, wracają o świcie. Zwierzęta polne opuszczają nory i kryjówki i witają dzień. To prawdziwy teatr natury. Proszę tylko zachować czujność i nie niepokoić zwierząt.

Spacerując nie spłoszą Państwo podniebnych śpiewaków – skowronków. Usłyszeć je można tylko wiosną i na początku lata, bo wtedy samce pięknym śpiewem prezentują samicom swoje walory. Skowronki śpiewają zawieszone wysoko nad naszymi głowami, dzięki szybkiemu poruszaniu skrzydłami. Jednocześnie machać skrzydłami i śpiewać nie jest łatwo, wymaga to nie lada kondycji. Dlatego samice wybierają partnerów oceniając ich śpiew. Skowronki zakładają gniazda na ziemi, a ich szare upierzenie dobrze je maskuje. Dlatego tak trudno zauważyć te małe ptaki. Zrywają się zbyt szybko spod naszych stóp i wznoszą zbyt wysoko by je dostrzec. Piękną opowieść o powstaniu skowronka napisała Zofia Chmurowa:

„Działo się to dawno, dawno temu.

Wiejską drogą jechała na przejażdżkę pani bogata, piękna i dumna.

Tuż przed wioską zastąpił jej drogę stary Jędrzej, chłop w połatanej sukmanie, szarej jak pień przydrożnej topoli. Do nóg jej się nisko skłonił i prosi:

– Miłościwa pani, stodoła mi spłonęła, użyczże mi ziarna na siew, bo inaczej z głodu umrzeć przyjdzie…

Pani niecierpliwie targnęła wodze wierzchowca.

– Czy to ja burzę na twoją stodołę nasłałam? Ruszaj stąd i nie zagradzaj mi drogi!

Jeszcze niżej chłop się skłonił. Chwycił garść ziemi i mówi:

– Zmiłuj się dostojna pani! Dopomóż biednemu. W twoich spichrzach więcej zboża niż piasku na drodze. Daj mi choć trochę, choćby tyle, co w mojej garści tej ziemi, która ziarna woła, bo czas najwyższy siać.

Uśmiechnęła się pani złośliwie.

– Ziemia woła powiadasz? Ano, jak to wołanie usłyszę, wtedy może znajdzie się ziarno.

Pochylił Jędrzej głowę na te okrutne słowa. Do serca, które mu omal nie pękło od żalu, garstkę ziemi przycisnął.

– Nie obsieję cię, ziemio-żywicielko. Nic nie wzruszy serca twardszego niż kamień!

Aż tu czuje Jędrzej, że garstka ziemi, co ją w ręku trzymał, miękka się jakaś staje i jakby ciepła, że się lekko, lekuśko porusza… Zdumiał się wielce i dłoń otworzył.

Cóż to? Z jego spracowanej garści wyfrunął ptaszek. Maluśki, szary jak grudka ziemi. Poszybował prosto w obłoki. Ledwie go można było dojrzeć na słonecznym niebie. I nagle spod obłoków rozległa się pieśń, jakiej dotąd jeszcze nikt nie słyszał. Pieśń szerokich pól i słońca, pieśń ziemi czekającej siewu.

Zasłuchała się w tę melodię dumna pani. Zły uśmiech zniknął z jej twarzy.

– Chodź ze mną, gospodarzu – rzekła cichym głosem – dostaniesz ziarna, ile tylko zechcesz.”

Uspokojeni i wyczuleni na dźwięki i barwy przyrody są Państwo przygotowani do podjęcia drzewoterapii. Już samo przebywanie w obecności drzew pobudza organizm do samoleczenia. Sprawia, że szybciej się relaksujemy, a nasz umysł się „rozjaśnia”. Mogą Państwo korzystać z energii drzew spacerując po lesie głęboko oddychając, a co jakiś czas zatrzymać się, odpocząć przy drzewie, objąć je rękoma. Najlepiej przytulać się do drzewa dorodnego i wysokiego. Osoby z chorobami serca powinny wybierać dęby, brzozy i topole i przytulać się do nich piersiami. Chorym z dolegliwościami ze strony układu oddechowego polecam drzewa iglaste, o które należy opierać się plecami. W ludowych wierzeniach brzozę uważa się za drzewo najżyczliwsze ludziom. Podobno zdolna jest wyleczyć nie tylko ciało, ale i duszę. Dawniej używano brzozowych witek do odstraszania i wypędzania złych duchów. Wierzono, że pod samotnie rosnącą brzozą pochowano grzesznika, a w drzewie zamiast soków krąży jego krew. Natomiast w brzozowych zagajnikach, w księżycowe zimowe noce tańczyły wiły, duchy drzew i wód w dziewczęcych postaciach. Tańczące wiły były niebezpieczne dla mężczyzn, przechodzących w pobliżu mogły porwać i „zatańcować na śmierć”. Odległe to czasy, pełne tajemniczych postaci, wierzeń, magii.

Do drzewoterapii często wykorzystuje się dąb, symbol siły i długowieczności, dziś podobnie jak dawniej budzi szacunek i respekt. Słowianie wierzyli, że na początku świata było tylko morze, na środku którego stały dwa dęby. W gałęziach dębów dwa gołębie obmyślały plan stworzenia świata. Dęby wykorzystywano w celach leczniczych. Cierpiący na ból zęba szedł o świcie do starego dębu, okrążał go trzykrotnie i trzy razy odmawiał część pacierza. Po tym rytuale dąb udzielał wskazówek, jak pozbyć się bólu, wystarczyło już tylko zastosować się do rady i po bólu! Całkiem proste.

Takich wierzeń, przesądów, opowieści jest wiele. Jeśli zapytają Państwo o nie gospodarzy albo napotkanych starszych mieszkańców okolicy, wypoczynek może przybrać nowy, magiczny wymiar.

Pobyt na wsi to doskonała okazja do zbierania ziół. Jeśli nie znają Państwo nazw roślin i ich leczniczego zastosowania polecam zrywanie i suszenie pachnących roślin, i użycie ich do komponowania aromatycznych saszetek. Mogą Państwo poprosić gospodarzy, by nauczyli rozpoznawać choć kilka roślin. Jadalne kwiaty mają na przykład stokrotki, nagietki, lawenda, bratki, czarny bez, dziewanna, żywokost, koniczyna, maki, chabry. Mogą Państwo suszyć płatki i dodawać do herbat wzbogacając ich smak i aromat.

Najstarszym udokumentowanym polskim ziołem jest bluszczyk kurdybanek, który odkryto w wykopaliskach w Biskupinie. Bluszczyk kurdybanek wzmacnia organizm, zwiększa ilość leukocytów, reguluje przemianę materii, oczyszcza i usuwa z organizmu toksyny. Słowianie stosowali go jako panaceum na wszystkie choroby, ale również do przyprawiania potraw. O tym, że kurdybanek radził sobie z dolegliwościami, wobec których inne zioła nie pomagały świadczy ta opowieść: Pewnego razu Jan III Sobieski będąc jeszcze hetmanem wracał z polowania. Po drodze spotkał kobietę z pękiem roślin o szafirowych kwiatkach i połyskujących liściach. Hetman interesował się przyrodą, a że rośliny mu się spodobały zapytał wieśniaczkę jak się nazywają i dlaczego nazbierała ich tak dużo. – To kurdybanek, niosę go dla mojego ciężko chorego synka. We wsi mówią, że jak nie pomoże mu kurdybanek to już nic go nie uleczy – odpowiedziała kobieta. Hetman wziął kilka roślinek, by podarować Marysieńce. Posadzono go w zamkowych ogrodach i używano by chronić się przed zarazami. Legenda głosi, że król Jan III Sobieski wygrał w 1683 roku bitwę pod Wiedniem dzięki kurdybankowi. Zdrowe wojsko spożywające kurdybanek z sukcesem stawiło czoła Osmanom. Dziś także kurdybanek pomoże w potrzebie, pamiętajmy o tym uroczym ziółku.

Z życzeniami spokojnego wypoczynku w zgodzie z przyrodą.

Laura Maciejewska

Kujawsko-Pomorski Ośrodek Doradztwa Rolniczego                                

 Fot. J. Maciejewska, L. Maciejewska

Skip to content